środa, 13 lutego 2013

Rozdział 5



Chociaż byłam 10 minut przed czasem, chłopak czekał tam gdzie się umawialiśmy dzień wcześniej. Szedł w moją stronę i już miał otworzyć usta, gdy nagle zadzwonił mój telefon
- Halo.
-Cześć córeczko samolot cioci i wujka został odwołany z powodu burzy w Krakowie. Dziś będziemy spać w hotelu, bo ich samolot został przełożony na 9.30. Bawcie się dobrze. W kuchni na szafce pod oknem macie położone pieniądze, zamówicie sobie pizzę jeśli będziecie głodne.
-Dobrze. Dziękuję mamusiu do jutra.
-Do jutra-powiedziała moja rodzicielka i rozłączyła się. Włożyłam telefon do torby i spojrzałam na Zayna.
-Chciałbym ci wszystko wytłumaczyć.
-Więc mów. – mówiąc to usiadłam na ławce obok której staliśmy, a Malik zrobił to samo.
-Chciałem cię chronić przed tym całym zamieszaniem. Chociaż jestem sławny już 2 lata nie zdążyłem się jeszcze do tego przyzwyczaić. Wszędzie chodzą za mną i chłopakami paparazzi, a fanki czatują godzinami pod domem. Sama mogłaś to zresztą zauważyć. I chociaż pewnie myślisz teraz, że jestem dupkiem i egoistą. Musisz mnie zrozumieć.
-Próbuje Zayn, cały czas próbuję. – uśmiechnęłam się.
-Więc wybaczysz mi ? Bardzo mi na tobie zależy.
- Nie wiem już niczego nie jestem pewna. Przepraszam- wyszeptałam i chciałam uciec, lecz gdy podniosłam się z ławki zrobiłam parę kroków i upadłam. Poczułam straszny ból głowy i usłyszałam krzyk. Potem już nic tylko ciemność.
-Lena ! Lana! –krzyczał wyjmując telefon z kieszeni.
-Zayn co się stało- powiedział głos w słuchawce słysząc płacz chłopaka
-Niezależnie od tego co teraz robicie musicie przyjechać do domu. To bardzo pilne chodzi o Lenę. –powiedział i wyłączył się po czym zadzwonił jeszcze na pogotowie i biorąc dziewczynę na ręce szybkim krokiem skierował się w stronę jej domu.
                Stojąc już przed domem przyjaciółki z nią samą na rękach wypatrywał karetki, kiedy pod dom podjechało auto Harrego, zatrzymało się, a z niego wysiadły dziewczyny wraz z Louisem i Harrym. Podbiegli pod Malika pytając przy tym co się stało.
-Byliśmy w „naszym miejscu” Lena chciała odejść i przewróciła się o korzeń wystający z ziemi. Upadła i straciła przytomność. Ale bez obaw właśnie jedzie tu karetka już po nią zadzwoniłem.-powiedział roztrzęsiony chłopak
Perspektywa Tośki
-Dobrze. Spokojnie Malik w takim stanie jej na pewno nie pomożesz. Ja zadzwonię do cioci, a wy tu stójcie.
-Halo ciociu?
-Hej kochanie. Coś się stało ? Mówiłam przecież Lenie, że pieniądze na jedzenie macie w kuchni.
-Nie nie o to chodzi ciociu.
-Więc co się stało?
-Lena potknęła się i straciła przytomność Zayn zadzwonił po karetkę i o właśnie przyjechała muszę kończyć ciociu wybacz, że cię niepokoję. Ale nie powiem ci szczegółów. Wiem, że macie czekać na moich rodziców, bo Lena przysłała mi sms-a jeszcze przed upadkiem. Za jakieś 10 minut zadzwonię ze szpitala. Do zobaczenia.-w słuchawce usłyszałam tylko jak ciocia wybucha płaczem i rozłączyłam się. Pobiegłam do karetki. Lekarz właśnie wpuszczał do niej Malika. Podbiegłam szybko do zamykających się drzwi i zapytałam, gdzie wiozą moją kuzynkę.
-Do Św. Edmunda. Niestety nie mamy już miejsca w karetce ponieważ, pan Malik powiedział, że jeśli go nie zabierzemy połozy się pod kołami.
-Dobrze. Niech jedzie ja zaraz tam dojadę. Do widzenia. – lekarz rzucił blady uśmiech i zamknął drzwi karetki. Sygnały zaczęły z powrotem wyć i odjechali.
                5 minut później byliśmy już w szpitalu. Gdzie zostaliśmy poinformowani, że panna Lena Cook leży w Sali nr. 103. Podziękowaliśmy grzecznie i ruszyliśmy do windy. Gdy weszliśmy do Sali zobaczyliśmy, leżącą w łóżku nieprzytomną i podłączoną do różnych aparatur Lenę oraz trzymającego ją za rękę siedzącego na stołku koło łóżka Malika. Chłopak nawet nas nie zauważył. Wpatrywał się w pobladłą twarzyczkę Leny z taką troską w oczach jakiej nigdy u niego nie widziałam. Nagle do Sali wpadł lekarz.
-Oo. Widzę, że pani już przybyła - dopiero teraz Zayn podniósł głowę.
-Tak. Co z nią ? – zapytałam
- Ma lekkie wstrząśnienie mózgu, ale wyjdzie z tego za niedługo powinna się obudzić. Ale musi odpoczywać. Już w karetce zszyliśmy jej głowę.
-Dziękuje panie doktorze- uśmiechnęłam się blado.

Bardzo cieszę się, z tego ile osób zagląda na tego bloga. Lecz jeśli nie będziecie komentować, będę musiała go zawiesić. Więc proszę komentujcie i głosujcie. To dodaje mi otuchy. :)

3 komentarze:

  1. Bardzo fajny blog .Zapraszam do mnie ;)

    http://idz-byc-malik-gdzie-indziej.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pfff ... Ja miałam skopiowany link do Twojego bloga (idiotka,idiotka,idiotka xD)

      http://everything-changes-but-one-is-true.blogspot.com/

      Usuń
  2. Swietny ! PISZ DALEj <3
    Zapraszam ---- > http://i-w-a-n-t-y-o-u-b-a-c-k.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń